Od razu mówię, że to shounen-ai, czyli związki męsko-męskie. Jeśli ktoś nie toleruje takowej tematyki proszę najmocniej o powstrzymanie się od krytyki. Pozostałych zaptaszam do czytania.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bonnie leżał skulony na łóżku mocno przytulając poduszkę. Drżał na całym ciele, szczelnie okryty kocem, jak gdyby to miało coś dać. Kolejna burza, kolejne godziny trwogi. Zawsze panicznie jej się bał. Odkąd pamiętał, od najmłodszych lat. A nawet teraz, mimo wieku dwudziestu lat, kiedy to większość ludzi wyrasta z takich fobii, jego strach tylko się nasilał. I to z każdym rokiem coraz gorzej.
- Foxy... Dlaczego cię tu nie ma? - mówił cicho sam do siebie. Tak, to była jedyna rzecz, której pragnął w takich chwilach. Wtulić się w niego, czuć jego ciepło... Boże, dlaczego to jest takie nierealne? Dlaczego jego marzenia zawsze pozostają niespełnione? Chociaż tym razem nawet nie miał prawa mieć nadzieji, w końcu obiekt jego westchnień nawet na geja nie wyglądał, co gorsza, dziewczyny go wręcz otaczały. Zawsze conajmniej kilka lepiło się do niego, a Bonnie tylko po cichu planował ich śmierć.
Nagle podskoczył, słysząc głośne walenie w drzwi. Nie, pukaniem tego nazwać nie moża. To wręcz łomotanie, jakby ktoś chciał je rozpieprzyć w drzazgi. Chłopak wstał powoli z materaca, ocierając ostatnie ślady łez z policzków i drżącą ręką nacisnął klamkę. Nie mógł pohamować zdumienia, ale też radości, kiedy jego oczom ukazała się właśnie ta osoba, której tyle wyczekiwał.
- F-Foxy? Co ty tu robisz?
- Ech... Głupia historia. Jechałem właśnie do domu, kiedy nagle zaczęło lać, burza się zebrała i jeszcze gumę złapałem. A że byłem blisko, pomyślałem, że może będę mógł się tu zatrzymać. To jak? Wpuścisz mnie wreszcie? - zatrząsł się z zimna. Młodszy chłopak dopiero teraz zauważył, że gość jest przemoknięty do suchej nitki. Od razu odsunął się sprzed drzwi, żeby ten mógł przejść.
- Płakałeś? - zapytał niepewnie przechodząc obok królika.
- Nie, co ty. - zaśmiał się - Idź do salonu, zrobię herbaty. - szybko pognał do kuchni. Naprawdę aż tak to było widać? Nastawił wodę w czajniku i przejrzał się w szybie. No tak, całe oczy czerwone. Super. Tak, na pewno uwierzy mu, że nie ryczał.
Już po kilku minutach zalał herbatę wrzątkiem i poszedł w stronę salonu modląc się, żeby akurat teraz nie zagrzmiało. Jednak kiedy tylko postawił kubki na stoliku, po pokoju rozniósł się potężny grzmot. Chłopak aż podskoczył starając się nie okazywać tego cholernego strachu. Przecież nie chciał przed nim wyjść na kretyna, nie?
Usiadł na kanapie obok mężczyzny trzymając mocno jeden z kubków w dłoniach. Jakie fobie są uciążliwe... I jeszcze ten wzrok, przenikliwy wzrok na karku. Zadrżał lekko po jego ciężarem.
- A coś ty taki spięty? - Foxy zaśmiał się i szturchnął go w ramię. Ten odstawił napój na stół, nie chcąc go dodatkowo wylać.
- Nie... Wydaje ci się... - w tej chwili kolejny huk rozbrzmiał na dworze, sprawiając, że fioletowowłosy tylko pisnął cicho i odruchowo wtulił się w najbliższy dający pozorne bezpieczeństwo obiekt, czyli kolegę siedzącego z boku. Kurczowo zacisnął dłonie na jego koszuli i wtulił twarz w jego tors. Łzy same cisnęły mu się do oczu. Dopiero, kiedy po chwili zdał sobie sprawę, co to właśnie wymyślił, spalił buraka. Poczuł się tak głupio, jak jeszcze nigdy przedtem. Ale jeśli już się stało... Chociaż tyle ma z jego bliskości. Nawet, jeśli zaraz miałby dostać w twarz. Dlatego też zamiast go puścić, siedział tak, obejmując go mocno, jakby chciał go zmiażdżyć.
- Co ty odwalasz, gościu? - usłyszał lekko szyderczy głos. Nie, żeby go tylko nie odrzucił... Przeszły go ciarki. Ale nie, nie puści go. Choćby nie wiadomo co.
- Ja... P-przepraszam... Ja tylko... - no właśnie. Nawet nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć swojego idiotycznego zachowania. Geniusz. Geniusz kretyństwa.
- Aż tak się boisz burzy? - Bonnie natychmiast poczuł, że robi się jeszcze bardziej czerwony, o ile to było w ogóle możliwe. Jaki on jest żałosny, Boże... - Spokojnie już... Chodź no tu, króliczku. - poczuł, jak silne ramię obejmuje jego wątłe ciało. Momentalnie przeszły go dreszcze, czuł, że serce przyspieszyło conajmniej kilkakrotnie. Ale... Przyjemnie mu było. Bardzo. Przyległ do jego piersi i przymknął oczy. Już nawet najgorsze pioruny i wicher za oknem były niestraszne. Teraz liczyła się dla niego tylko ta chwila, ta krótka, cudowna chwila. Mógłby tak trwać chyba wieczność. A może jednak marzenia czasem się spełniają?
Boże kocham *o* miód na moje serduszko ^^ a parking jest moim ulubionym *-* mam niedosyt - jako yaoistka potrzebuje pocałunków, śliny, bólu dupy xD
OdpowiedzUsuńObiecuję, że jak napiszesz mi tu więcej łan shotów czy nawet jakieś opka z Fonnie to będę cię wielbić do końca życia i zapiszę ci w testamencie cały mój dorobek życiowy..w tym dwie kozy (których nie mam ;w; ale ci je zapisze). Kocham twojego Bonniego *O* Taka ciapa z niego i wgl ;w; Chcem go więcej.. I Foxiego tesz :***
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, ślę wene i no ten..wpadne jaki mi napiszesz coś z Fonnie <3
Już Cię kocham!♥ Kiedy next?
OdpowiedzUsuńJuż Cię kocham!♥ Kiedy next?
OdpowiedzUsuńDługo jeszcze? UMIERAM!
OdpowiedzUsuńDaj next'a! 😭😭😭
OdpowiedzUsuń